A na tłusty czwartek... Pink Dount Nail Art!

Zapraszam na pączkowy filmik i życzę udanego Tłustego Czwartku :)






Mam również małą niespodziankę, mianowicie wyniki konkursu z drogerii DM. Wygrywa Pani Magdalena Duch. Proszę o wiadomość na priv :)

czwartek, 23 lutego 2017

Czytaj dalej » 9

NYX blush w kolorze taupe

Dziś produkt, o którym było już głośno. U mnie pojawił się stosunkowo niedawno, bo około pół roku temu. Jakie wrażenie zrobił na mnie NYX blush w kolorze taupe? O tym dalej.


Róż, którego ja używam jako bronzera (jak i zdecydowana większość posiadających go osób) udało mi się upolować na wakacyjnym stoisku NYXa pod Złotymi Trasami. Nie pamiętam już dokładnie ile kosztował, ale chyba około 30zł. Czarne, malutkie pudełeczko zamykane na zatrzask imitujący kokardkę. Urocze.


Jest to produkt zupełnie matowy, w kolorze zimnego brązu. Intensywność koloru można stopniować i raczej nie zrobimy sobie nim plam. Produkt twardy, zbity, nakładanie go zbyt miękkim pędzlem trochę potrwa.
Ładnie wygląda na policzkach. Lubię dość mocno podkreślone kości policzkowe, bez żadnych odcieni rudości i pomarańczu.
Przez jakiś czas w użyciu był codziennie. Obecnie używam go tylko na wyjazdach, gdyż jest malutki i łatwo go ze sobą zabrać. W codziennym makijażu jednak króluje Inglot HD w odcieniu 505, o którym pewnie niebawem napiszę :).
Jeśli szukasz pudru do konturowania w chłodnej tonacji warto się nad nim zastanowić.

sobota, 18 lutego 2017

Czytaj dalej » 9

M Brush, czyli całkowite zaskoczenie

Nigdy nie pomyślałabym, że pędzle do makijażu są mnie w stanie czymkolwiek zaskoczyć. Po moim największym ulubieńcu, czyli pędzlu MAC 217, nie spotkałam nic co zrobiłoby na mnie większe wrażenie.


A pędzli trochę mam. Głównie są to:
Pędzle Zoeva - jestem posiadaczką kompletu 12 do oczu, oraz kompletu 25 wraz z torbą wizażysty. Narzekać nie mogę, przyjemne, dobrze się nimi pracuje, są ok.
Hakuro - mam około 10 i nie mam zastrzeżeń.
Inglot - mam prawie wszystkie, może być.
Real Techniques - mam z 10, ujdą.
Pędzle jak pędzle. Jako, że moja kolekcja jest spora, początkowo nie zwracałam uwagi na M Brush. Dodatkowo cena też nie jest niska, by od tak kupić któryś z pędzli na wypróbowanie. Kiedy jednak za każdym otworzeniem facebooka, youtube i bloggera pędzle pojawiały się na ekranie, zaczęły mnie ciekawić. Liczne zachwyty na ich temat nie dawały spokoju i oto tak przywędrował do mnie, kupiony w emocjach, pędzel 06.


Pędzel, mimo że jeden i malutki, przychodzi w duuuużej, ładnej tubie. Niestety moja jest wadliwa i lekko rozklejona, co utrudnia jej zamknięcie. Teraz już wiem, że przymknę na to oko, bo zawartość... Tak, zawartość jest boska! Choć na początku byłam rozczarowana, pędzel mały, z krótkim trzonkiem (nie lubię tego), a dodatkowo lekki. Pierwsze wrażenie nie było niesamowite.
Wątpliwości rozwiały się jednak natychmiast po jego użyciu. Pędzel jest świetny! Doskonale blenduje się nim cienie. Jest mięciutki, z idealnie ułożonym włosiem. Bije na głowę mojego ex ulubionego MACa 217, a do tego jest tańszy! Jestem zaskoczona!


Pozłacana skuwka i elegancka tuba dodają mu klasy.
M Brush kupić można jedynie na Minti Shop. Jak tylko pojawią się zestawy (obecnie niestety są wykupione) zdecydowanie kupię całość. Cena jest adekwatna, a może nawet niska w stosunku do jakości. Nie ma się nad czym zastanawiać, po prostu trzeba je mieć, jeśli szuka się pędzli najwyższej jakości.


środa, 15 lutego 2017

Czytaj dalej » 17

Too Faced Semi-Sweet Chocolate Bar

Kolejna kultowa paleta pojawiła się ostatnio w mojej kolekcji. Mowa o Semi-Sweet Chocolate Bar od Too Faced. Jak się sprawdziła?


Tak, jak poprzednie moje palety od Too Faced, czyli genialnie!
Świetnej jakości cienie, o nie do końca suchej konsystencji, a jakby lekko kremowej w dość ciepłej tonacji. W kolorach dość neutralnych o wykończeniach matowych, satynowych, perłowych i brokatowym. Sprawdzą się świetnie przy makijażu dziennym i na większe wyjście.


Mocno napigmentowane cienie trzymają się na bazie Inglota w idealnie, aż do demakijażu.
Opakowanie metalowe, solidne, zdecydowanie przypadło mi do gustu jak i opakowania poprzednich palet. Cienie pachną czekoladą.
A co szczególnego jest w tej palecie? Ja wreszcie doczekałam się czarnego cienia od Too Faced, którego używam dość często i bardzo cieszy mnie, że znalazł się w tej palecie, a ja nie muszę zaglądać do innych w celu jego poszukiwania. Myślę, że przypadną Wam też do gustu ciepłe brązy,których mamy tu sporo.
Koszt tej palety do 189zł i można ją dostać w Sephorze :)



Cudo! Palety Too Faced to zdecydowanie jedne z moich ulubionych i nie wyobrażam sobie pracy bez nich :)

sobota, 11 lutego 2017

Czytaj dalej » 17

Porównanie frezarek Indigo Nails - kieszonkowa, a stacjonarna

Od dłuższego czasu jestem posiadaczką obu frezarek Indigo. Kieszonkowej i stacjonarnej.
Post o frezarce kieszonkowej pojawił się już jakiś czas temu <KLIK>, natomiast nie wspominałam Wam nigdy o frezarce stacjonarnej. Jako, że wiele osób zadaje pytanie "którą lepiej kupić?", postanowiłam, że spróbuję na nie odpowiedzieć.


Zacznijmy od frezarki kieszonkowej.
Co więcej mam dodać? Używam jej już dość długo, niemal codziennie, obecnie tylko do manicure (zdejmuję żel, hybrydę, robię nią skórki-wszystko co się da), a bateria nadal trzyma tak dobrze, jak na początku. Pod tym względem jest idealna!
Frezarka lekka, ładna, bezprzewodowa, z elektronicznym wyświetlaczem pokazującym obroty frezarki.
Czy sprawdzi się do pedicure? Tak, ale jak dla mnie jest do tego troszeczkę za słaba, choć w momencie kiedy nie posiadałam jeszcze frezarki stacjonarnej, a moja inna frezarka do pedi się zepsuła używałam tej i dawała radę.
Świetnie sprawdza się w przypadku działalności mobilnych, gdzie każdy dodatkowy gram do noszenia się liczy. Fajna, jeżeli dużo jeździmy na szkolenia, na których jest nam potrzebna frezarka i musimy zabrać ją ze sobą.
Koszt spory bo 1800zł, ale moim zdaniem warto.


Frezarka stacjonarna.
Kupiłam ją, kiedy moja poprzednia frezarka stacjonarna padła i nie opłacało się jej naprawiać, gdyż koszt naprawy wynosił 400zł, nowa frezarka z Indigo to koszt 820zł, a dodatkowo dostajemy na nią dwa lata gwarancji.
Pierwsze co poczułam po zmianie frezarki na Indigową, to brak drgań, jakie występowały w rączce mojej poprzedniej frezarki. Zatem nowość przypadła mi do gustu. Jest bardzo "stabilna".
Używałam jej zarówno do manicure jak i pedicure. Sprawdza się doskonale. Ma dużą moc, co zdecydowanie plusuje przy pedicure.
Kabel od rączki jest w formie spiralki, co bardzo mi się podoba. Nie plącze się bez sensu,a jeśli chcemy go trochę więcej, na spokojnie możemy go rozciągnąć. Zapobiega to również jego załamaniom.
Biała, estetyczna, trafia w mój gust. Choć to tylko frezarka, ale chyba każdy lubi pracować ładnym sprzętem ;). Zdecydowanie nie wygląda jak 90% chińskich frezarek dostępnych na rynku i jej wysoką jakość poczuć można po samym dotyku obudowy i rączki. Nie mówiąc już o tym, jak jest po włączeniu :).
Frezarka ta, oczywiście, jest na kabel, nie posiada baterii jak frezarka kieszonkowa.



Podsumowując, jeśli planujesz działalność mobilną, częste przenoszenie swojej frezarki i kupno jej z zamiarem wykorzystania do manicure, polecam frezarkę kieszonkową.
Jeżeli jednak prowadzisz gabinet stacjonarny, a wykonujesz zarówno manicure jak i pedicure, spokojnie możesz kupić frezarkę stacjonarną. Jest równie dobra, ładna, a dodatkowo ma większą moc i atrakcyjniejszą cenę :).
A gdzie można kupić? Oczywiście na stronie Indigo i u dystrybutorów.  Zamówienia zawsze wysyłane są szybciutko, a paczki pięknie i bezpiecznie zapakowane. Polecam :)




środa, 8 lutego 2017

Czytaj dalej » 2

Zimowa Sowa na pazurki krok po kroku

Jako, że zima jeszcze za oknem zapraszam na mój kanał na słodką sowę  w zimowych klimatach krok po kroku.







Jeśli się podobało zostaw łapkę i subskrybuj :) niebawem więcej filmów :)

piątek, 3 lutego 2017

Czytaj dalej » 7