Dziś produkt, o którym było już głośno. U mnie pojawił się stosunkowo niedawno, bo około pół roku temu. Jakie wrażenie zrobił na mnie NYX blush w kolorze taupe? O tym dalej.
Róż, którego ja używam jako bronzera (jak i zdecydowana większość posiadających go osób) udało mi się upolować na wakacyjnym stoisku NYXa pod Złotymi Trasami. Nie pamiętam już dokładnie ile kosztował, ale chyba około 30zł. Czarne, malutkie pudełeczko zamykane na zatrzask imitujący kokardkę. Urocze.
Jest to produkt zupełnie matowy, w kolorze zimnego brązu. Intensywność koloru można stopniować i raczej nie zrobimy sobie nim plam. Produkt twardy, zbity, nakładanie go zbyt miękkim pędzlem trochę potrwa.
Ładnie wygląda na policzkach. Lubię dość mocno podkreślone kości policzkowe, bez żadnych odcieni rudości i pomarańczu.
Przez jakiś czas w użyciu był codziennie. Obecnie używam go tylko na wyjazdach, gdyż jest malutki i łatwo go ze sobą zabrać. W codziennym makijażu jednak króluje Inglot HD w odcieniu 505, o którym pewnie niebawem napiszę :).
Jeśli szukasz pudru do konturowania w chłodnej tonacji warto się nad nim zastanowić.
Wygląda bardzo uroczo, chociaż nie mój kolor :)
OdpowiedzUsuńSłyszałam o nim dużo, ale nigdy nie miałam z nim styczności :) moim ostatnim ulubieńcem w tej dziedzinie jest Kobo :)
OdpowiedzUsuńTez lubie kobo :)
UsuńBardzo fajny kolor :)
OdpowiedzUsuńPrawda :)
UsuńCiekawy produkt, nie znałam go wcześniej
OdpowiedzUsuńCalkiem fajny :)
UsuńGłośno powiadasz ? to w takim razie ja jakaś zacofana bo nie przypominam sobie żebym gdzieś o nim czytała ;) no ale nie ważne ... nie omieszkam mu się bardziej przyjrzeć :)
OdpowiedzUsuńBylo. Warto bo fajniutki :)
Usuń