Rzadko wracam do tego samego pudru. Na rynku jest ich tyle, iż każdy kusi by go wypróbować. Dziś jednak wpis będzie dotyczył produktu, bez którego nie wyobrażam już sobie mojej makijażowej kosmetyczki.
Mowa o rozświetlającym pudrze sypkim marki Inglot.
Puder zamknięty jest w plastikowym, zakręcanym pudełku z siteczkiem i gąbką. Za 4,5g produktu zapłacimy 45zł. Bez obaw, jest bardzo wydajny!
Mój kolor to numer 43, żółty.
Osobiście używam go głównie pod oczy, gdyż przy mojej cerze mieszanej, niestety, nie sprawdza się na całej twarzy. Bardzo nad tym ubolewam, gdyż daje piękny efekt, gładkiej, rozświetlonej skóry. Pod oczy jednak jest dla mnie idealny! Ma lekką formułę, idealnie współgra z każdym podkładem i korektorem. Pięknie wygląda na zdjęciach. Jest aksamitny, delikatny, bardzo przyjemny w użytkowaniu. Nie wysusza i nie podrażnia wrażliwych okolic oczu. Mój ulubiony! Występuje w kilku wersjach kolorystycznych, także każdy znajdzie coś dla siebie.
Zdecydowanie warto się nim zainteresować, jeśli szukasz czegoś do utrwalenia korektora pod oczami, lub lubisz pudry delikatnie rozświetlające.
Dla mojej tlustej cery tez moze sie nie zdac :)
OdpowiedzUsuńU mnie też rozświetlające pudry nie wyglądają najlepiej na CAŁEJ twarzy. Wybieram zazwyżaj ryżowe, a pod oczy unikam jakiegokolwiek nadmiaru. Jedynie nawilżający krem.
OdpowiedzUsuńMuszę się zastanowić nad rozświetlającym pudrem pod oczy. Ostatnio wolę właśnie rozświetlony make up mimo mieszanej skóry :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie miałam pudru z Inglota, a obecnie szukam czegoś ciekawego :)
OdpowiedzUsuń